#MIŁOŚĆ/LOVE
I ten moment zatrzymania, gdy poczułam lekkość z jaką jestem połączona ze swoją prawdą na swój własny temat. I ta wdzięczność, która otuliła każdą komórkę mojego ciała, wibrując we mnie jak mój własny oddech po odłączeniu od respiratora. Ten lodowaty, trzepiący mnie po stole pooperacyjnym dreszcz, a potem gorąc promieni słonecznych wnikających przez okno, centralnie ogrzewający moją twarz.
Kiedy słowo „no one” padające z ust innego człowieka, nie sprawia już tyle bólu, bo wiem, że dla siebie jestem cudownym „someone”.
Teraz już wiem, że bez wdzięczności za wszystko kim jestem, z kim jestem i co miewam, gdy potrzebuję, bez tej wdzięczności moja miłość bywała chciwa, spragniona, zaborcza, zazdrosna, łapczywa, niecierpliwa, pełna oczekiwań i bólu. Nie była miłością. Nawet obok miłości nie leżała.
Szukałam jej wiele lat. Poobijana cała, zmęczona poddałam się któregoś dnia. Poddałam się prowadzeniu, przed którym stawiałam opór. Uwolniłam opór przed przyjęciem tej miłości jaką jestem. A teraz widzę, że ona jest i zawsze tu była.
Podstawieni na mojej drodze ludzie wciskali mi guziki i jak ten Ali Baba, krzyczeli:” sezamie, otwórz się”!
21 dni zapisywałam jak dokładnie się czuję z moją miłością. Jak jestem kochana, traktowana, szanowana, co wybieram dla siebie na teraz. Stworzyłam swoją osobistą instrukcję do kochania siebie samej.
A teraz ludzie, którymi się otaczam, wibrują na podobnej częstotliwości. Dostrajamy się do siebie łagodnie, bez przymusu.
Zbyt prosto to brzmi? Banalnie, nierealnie? Infantylnie?
Wiem, proste jest zwykle najtrudniejsze { hmmm interesujący punkt widzenia, że tak to napisałam;-)}
Znalazłam tę MIŁOŚĆ w sobie. ZAWSZE TU BYŁA. Teraz wybieram ją każdego dnia, od nowa. Bo teraz już wiem, że mogę.
Kocham Cię, I Love you, Ti Amo, Je t’aime, ikh libe Ir, S ‘agapo, Aloha wua ia ‘oe, Nabrik habibi