#KONTROLA

Procentowo tego nie wyliczę, chociaż ostatnimi czasy to procenty właśnie (????)pomagały mi to głębiej, jaśniej, szybciej uzewnętrznić, nazwać i wreszcie przyjąć, i ukochać, by uwolnić jakąś część tej odwiecznie niewytłumaczalnej (bo nie dobrowolnej chęci przecież!!!!) potrzeby nadzorowania.
To procenty osłabiały moc kontroli nad emocjami. Przesunęły zwrotnicę i moje pendolino zjechało na bocznicę, by na moment odetchnąć.

Ważne jest w tym rozluźnieniu, by wiedzieć przy kim otwieramy złotą klatkę, by oddać kluczyk do kłódki i komu podajemy hasła do wszystkich tajemnych kamerek, systemów monitorujących, lornetek, rozkładów jazdy i czerwonych guzików, które sami zawsze wciskamy w razie pożaru, uprzednio zbijając szybkę.

Być może wcale tak nie było, a może nie na taką skalę, jak tu teraz po latach wspominając wyolbrzymiam. Jednak w pamięci komórkowej czułam zawsze czyjś wzrok na sobie, czyjś oddech przy uchu, jakiś niepokój i ciągły nadzór. Słyszałam kroki i szepty :” uważaj, wszystko widzę, co robisz!!!”.
Czasem uciekałam przed własnym cieniem, gdy tylko znienacka wyskoczył przede mną zza rogu.
„ Twój każdy krok wyuczony, wymierzony, wystraszony, przeczulony, twój każdy krok” (z piosenki Oddziału Zamkniętego) – takie mniej więcej to miałam.

Jak zatem z tej jakości zaufać i puścić kontrolowanie?

Wiem już, z jak potężnie destrukcyjną mocą ja stawałam się nadzorcą, kontrolerem, przebiegłą lisicą i kreatorką sposobów zdobywania wszelkich niedostępnych dla ogółu informacji. Jak wybierałam ofiary. I nawet jeśli coś nie miało miejsca, to po moich kontrolach i kreacjach samospełniające się przepowiednie stawały się faktem.
Tu tzw. Robisz „z igly widły”, było na porządku dziennym.

Jedni powiedzą masz tyle tego w systemie rodzinnym, większość nie jest twoja, przynależy do rodu. Przyjmij ich wszystkich z miłością, tych zaszczutych, zastraszonych, ubezwłasnowolnionych. Ale także i tych, którzy tak robili.

Inni pochwalą za bogatą wyobraźnię, zachęcając do pisania powieści fantastyczno-kryminalnych.
A ja się zamęczałam każdego dnia, dusiłam z niemożności zadawania jakichkolwiek pytań, by dać upust lękom, które się pojawiały. Ograniczałam rozmowy z innymi, by nie być uznaną za niespełna rozumu. Trwałam w tych wewnętrznych obrazach tajnego świata monitoringu i kontroli powietrznej. Nawet gdy czegoś nie widziałam, to czułam a to uderzenia fali gorąca w splocie słonecznym, a to przyspieszone bicie serca, a to nogi z waty albo szum w głowie i zawroty jak na karuzeli.
Czasem przy 12, czasem dopiero przy 40%(!), po krótkiej zewnętrznej konfrontacji okazywało się, że 80-90% sytuacji było prawdą. Było tym, co czułam, działo się, tylko w wielkiej konspiracji. Energia mojej intensywności kontrolowania wprawiała w ruch wszystkie możliwe zdarzenia, nad którymi tak bardzo chciałam panować.
Dopiero, gdy ze zmęczenia odpuszczałam, wszelkie zdrady wyłaziły na jaw. Wtedy coraz trudniej było dać szansę każdej kolejnej relacji czy sytuacji. Coraz trudniej było zapisać bez przenoszenia, od nowa na białej kartce.

Dzisiaj gdy już wiem, że mogę uwalniać opór przed chęcią kontrolowania wszystkiego i wszystkich – dzisiaj żyje się lżej, radośniej, bardziej świadomie.

Dzisiaj, gdy zauważam, mówię do siebie: ”hmmmm Kasieńko! Interesujący punkt widzenia, że znowu chcesz to czy tamto kontrolować”.

Miłego uwalniania Wam życzę 🙂 Niemożliwe, by przestać kontrolować?
Dzisiaj dzień imienin św.Rity, tej od spraw niemożliwych. To jeśli świadomie trudno wybrać wolność od kontrolowania, to zawsze możesz poprosić o wsparcie.