Jak daleko trzeba wyjechać? Na który kontynent, przy jakiej palmie, strumieniu czy wodospadzie usiąść i dać się przypadkiem sfotografować?

Na którą stronę słońca wystawić twarz, jakiemu wiatrowi pozwolić wyczesać włosy, na tle której góry trzasnąć fotkę, z której egzotycznej wyprawy zdawać na bieżąco relacje, by świat zobaczył jak bardzo jestem cool, jaki mam dostęp do wszystkiego, czego tylko zapragnę podczas wakacji życia, na które zapier… cały rok?

Z kim muszę się spotkać i walnąć sobie selfii, jaką prawdę na swój temat wyjawić? Która wioska, im mniejsza i bardziej zabita dechami, tym lepszą jest medialnie trampoliną do wybicia się w wielkich miastach, wzbudza empatię i robi wrażenie? Jakiego luksusu potrzeba polizać, o których celebrytów się otrzeć, by stać się wiarygodną, godną naśladowania, podziwiania? Ilu followersów na insta uczyni ze mnie mistrza dziedziny, którą „ uprawiam” i powyżej ilu tysięcy warto mnie zapraszać na eventy, obserwować, zostawiać komentarze, by się to wszystko opłacało?

Kopiowanie czyich cytatów, artykułów i filmików świadczyć będzie o moim wysokim poziomie inteligencji i rozwiniętej świadomości? Założenie ilu i jakich grup jest miarą popularności i gwarancją niebotycznych sprzedaży.
Za udział w ilu konferencjach, bankietach, balach charytatywnych, zostanę zaproszona do opisania swojej historii dramatycznej drogi do sukcesu ? W ilu książkach (pracach zbiorowych) muszę opłacić udział i wtedy będę nagrodzona statuetkami, dyplomami, które zakupić zgodziłam się za własne pieniądze, bym mogła pochwalić się również zbiorową fotą na fejsie?

Ile osób mam oznaczyć, dziękując za makijaż, stroje, fryzury, biżuterię, wsparcie, zapoznanie z kim trzeba, zaproszenie gdzie trzeba, bym mogła zabłysnąć, za podwózkę na galę, noszenie moich rollapów, klaskanie podczas prywatnych imprez, przysyłanie mi kwiatów (które sama sobie zamówiłam w kwiaciarni szwagierki)?
Komu schlebiać, dopingować, być dożywotnio wdzięczną za jedno malutkie zaproszenie, by nie posądzono mnie, że jestem głupią, niewdzięczną, zakompleksioną cipą i bankowo zazdroszczę wszystkim wszystkiego i najlepiej to mnie zbanować, także zbiorowo, ukatrupić, bo wyraziłam własne zdanie. A do tego piszę nie po polsku i z błędami. A tu sami poloniści w lożach…

Zaczęło się od zwykłej rozmowy po masażu. I wylało się.
A potem ulga, ciało odpoczęło, głowę przestało rozsadzać.
Czasem trzeba się zwyczajnie wygadać, a czasem trzeba wszystko wykrzyczeć, nazwać po imieniu.

Zapraszam, chętnie wysłucham.

Rozszerzam od stycznia 2020 ofertę Kanaloa®️– Nice to touch You© o usługę „konfesjonał”
(z zachowaniem tajemnicy „ spowiedzi” ale bez pokuty i rozgrzeszenia)
Tu chodzi o UWOLNIENIE.